Lot na Sri Lankę trwa ok. 10 godzin z przesiadką w Dubaju.
Jak zwykle w czasie lotu nie zdążyłam się znudzić. Cóż, jestem fanką small talków, głównie
w samolotach ;)
Z informacji przydatnych: po wylądowaniu od razu na lotnisku od razu wymienia się walutę. Później jest to dość uciążliwe. Mało jest bankomatów i kantorów. Co ciekawe, dostajemy pokwitowanie i jeśli przy wyjeździe zostanie nam lankijska waluta to spokojnie ją wymienią. Oczywiście najlepiej opłacalne są dolary o dużym nominale.w samolotach ;)
Powietrze na Sri Lance jest przyjazne, jest gorąco ale nie tak strasznie wilgotno (w porównaniu do Tajlandii). Bardzo ostre słońce (od razu się okazało, że zapomniałam okularów przeciwsłonecznych :/). Bardzo. Niebo jakby zasnute taką słoneczną przesłonką.
Na dzień dobry królewski kokos. Lub dwa. Zupełnie inna, lankijska odmiana. Słodziutki. Cudownie koi pragnienie!
Wylądowaliśmy w Kolombo - jednym z większych miast Sri Lanki, często mylonym ze stolicą.
Błąd - stolicą tego kraju jest Sri jayawardenapura kotte.
Błąd - stolicą tego kraju jest Sri jayawardenapura kotte.
Dzień 1. Pierwszym punktem wycieczki było odwiedzenie sierocińca dla słoni PINNAWALA - jest to miejsce, które wzbudza szereg kontrowersji. Z założenia powstało jako miejsce gdzie leczone są chore i osierocone zwierzęta. Tylko, że nie są wypuszczane na wolność. Są atrakcją turystyczną albo są przekazywane do ogrodów zoologicznych. Dwa razy dziennie mają możliwość kąpieli w rzece, są karmione i pielęgnowane. Czy nie dochodzi do nadużyć?. Nie jestem pewna. Ostrożnie podchodzę do takich miejsc. Nie widziałam łańcuchów, słonie nie były poranione, wręcz przeciwnie wyglądały na zadbane i spokojne. Jak jest naprawdę?. Trudno powiedzieć. Cieszy mnie to, że nie było możliwości przejażdżki na słoniu (przynajmniej oficjalnie).
DAMBULLA - zwiedzanie kompleksu świątyń skalnych w otoczeniu posągów Buddy, kadzidełek i wiernych. Duże wrażenie wywarły na mnie świątynie w wydrążonych jamach skalnych.
Natomiast postacie Buddy w najrozmaitszych konfiguracjach (głównie podczas jogi) nie są zbyt piękne moim zdaniem. Wyglądają dość kiczowato. Jakoś nie poczułam w środku magicznej atmosfery. Zdecydowanie zewnątrz wszystko wygląda ładniej.
Dzień 2.
Przejazd do ANURADHAPURY - dawnej stolicy Cejlonu - oprócz kompleksu świątyń zobaczyliśmy także święte drzewo Sri Maha Bodhi, pod którym medytował Budda. Raz w miesiącu prezydent Sri Lanki otrzymuje szczegółowy raport o stanie drzewa. Przepiękna, majestatyczna stupa Ruwanweliseya została zbudowana tak, że niezależnie jak staniemy będzie widać jej środek.
Jako, że jest to żywe miejsce kultu. Obowiązkowe jest zdjęcia obuwia. Zwiedzamy na bosaka a rozgrzane płytki piekielnie pieką w stopy. Niektórzy trochę panikują ale spokojnie, za chwilkę organizm się przyzwyczaja. Dla mnie to ogromna przyjemność :)
Dzień 3.
Przejazd do miejscowości : POLONNARUWA
Dawna stolica Cejlonu, zbudowana w okresie średniowiecza. Cały obszar parku archeologicznego wpisany jest na listę UNESCO. Zwiedzanie majestatycznych ruin dawnej stolicy: pałac królewski, sala audiencyjna, łaźnie, świątynie hinduistyczne oraz świątynia Atadage, czyli Świątynia Zęba.
Zwracają uwagą przepiękne detale wykute w skale - jak na przykład poduszka śpiącego Buddy. Wyraźnie widoczne są fałdki, co bardzo urealnia przekaz.
Fantastycznie zachowane ruiny, dowodzą, że w Cejlonie była rozwinięta cywilizacja, która prowadziła iście hedonistyczne życie. Wokoło kompleksu są bowiem ulokowane liczne baseny, które służyły do uciech zarówno panującym jak całemu dworu. Trzeba użyć wyobraźni, żeby ujrzeć to bogactwo smaków, kolorów, muzyki. I wszystko to w środku dżungli. Teraz, niestety po murach hasają tylko małpy.
Po kulturalnych wrażeniach przejazd do – MINNERIYA-
jednego z największych i najciekawszych parków krajobrazowych Sri Lanki. Safari w parku narodowym. Cóż mogę powiedzieć, widziałam dużo słoni i jeszcze więcej jeepów :) Straszny widok, sami zobaczcie. Nie polecam.
Początkowo bardzo mi się podobało, super jazda i w ogóle. No i słonie (prawie w naturze) ale potem spojrzałam za siebie :(
Dzień 4.
SIGIRIYA – MATALE – KANDY
Dzień na perłę wycieczki moim zdaniem. SIGIRIYA - ruina skalnej fortecy. Dostojna twierdza, kolejny usytuowana jest na ogromnej skale i mimo upływu czasu wciąż zachwyca Lustrzanym Murem, Ogrodami Wodnymi i freskami liczącymi ponad 1500 lat. Pierwotnie, miała kształt olbrzymiego lwa (stąd nazwa). Wiecie, swoją drogą to ciekawe, bo lwy na Sri Lance nie występują. Co wcale nie przeszkodziło temu, żeby był on umieszczony w godle państwowym. Jego podobizny zdobią także na przykład lokalne piwo.
Na szczyt góry jest dość strome podejście żelaznymi schodkami. Może być męczące. Ale spokojnie, nawet starsi ludzie dają radę. Zawsze można wynająć za kilka groszy pomocnika, który poniesie bagaż albo...będzie popychać turystę. Po drodze mijamy różnego rodzaju atrakcje...a to gniazda (niegroźnych) nietoperzy, a to całe stada małpich rozbójników a to przewspaniałe freski wewnątrz skalnych jam przedstawiające najpiękniejsze boginie (co ciekawe o różnej karnacji skóry). Niestety był zakaz ich fotografowania. Nie dziwię się były naprawdę unikatowe.
U nas kilka osób zrezygnowało z wejścia jak zobaczyli strome podejście. Nie ma się czego bać, naprawdę. Wbrew pozorom jest bardzo bezpiecznie. Będziecie żałować jak się nie wdrapiecie na szczyt. Serio.
Przejazd do MATALE - wizyta w Ogrodzie Przypraw.
To było wspaniałe doświadczenie móc zobaczyć jak rosną przyprawy, które na co dzień używamy. Pieprz, kardamon, cynamon kurkuma, gałka muszkatołowa i wiele, wiele innych.
Później był czas na małą degustację kakao (OMG!) i możliwość poczynienia zakupów. Wyszłam z torbami a aromat tych przypraw towarzyszył mi podczas długich zimowych miesięcy w Polsce.
KANDY. Kolejny przystanek i kolejna (była) stolica antycznego Cejlonu.
Wizyta w jednej z najważniejszych świątyń, w której znajduje się ponoć relikwia złotego zęba Buddy. Widać, że to bardzo ważne miejsce dla wiernych. Trzeba okazać szacunek. Kobiety muszą mieć zasłonięte ramiona i kolana, panowie długie spodnie. Dość rygorystycznie podchodzą do sprawy, także warto mieć to na uwadze.
Patrząc na ulice miasta nie daje się nie zauważyć wyraźny wpływ angielskiej kolonii. Jest ruch lewostronny, światła, ogólnie europejsko to wygląda miejscami...
Na ulicach pełno jest straganów.
Wieczorem pokaz tradycyjnych tańców lankijskich i kolacja z przysmakami.
Jeszcze zwiedzanie Kandy tuk - tukami. O rany! Zapomnij o jakichkolwiek standardach bezpieczeństwa. Lepiej nie patrz przed siebie ale oglądaj ulice. Nie wiem jak to działa, ale działa! Nikomu nic się nie stało. Wszystko gra i trąbi. Jest super. Kierowca zachęcony naszymi okrzykami chętnie depcze pedał. Momentami jest naprawdę szybko. Potem zwalnia, jedziemy koło bazarku, dostaję kilka mandarynek. O tak o :) jak miło.
Dzień 5
Po tych bądź, co bądź miejskich uciechach czas na herbaciany region Sri Lanki. Przed nami przepiękna NUWARA ELIYAPiękne widokowe herbaciane tarasy..
Biznes herbaciany jest potężny. Nie wiem czy etyczny. Śmiem wątpić. Pijąc liptona rzadko kiedy myślimy, że gdzieś tam na samym końcu świata ktoś zerwał te listki, przyniósł, obrobił i tak dalej. Chciałabym, żeby otrzymywał za to godne wynagrodzenie. Chyba jednak nie do końca tak jest.
Ludzie naprawdę na własnych grzebietach noszą kilogramy trawy do fabryk. Panie ręcznie zbierają liście. Tu nie ma żadnego sprzętu. Tylko siła człowieka.
Jedną z wątpliwych atrakcji była możliwość zrobienia sobie zdjęcia z Panią zbierającą herbatę. One chętnie z tego korzystają, bo ponoć równowartość 1 dolara to dla nich dniówka. Przykra sytuacja, naprawdę.
Niemniej to bajecznie zielona, chłodniejsza część Sri Lanki. Jest dokładnie taka jak z reklam herbaty Liptona.
Kolejne dni miały być odpoczynkiem w Kolombo. (dzień 6-13) Ale kto by tam usiedział na miejscu ;)
Kolejne dni miały być odpoczynkiem w Kolombo. (dzień 6-13) Ale kto by tam usiedział na miejscu ;)
Zjechaliśmy całkiem na południowy - zachód do Galle. Urokliwy port ( z czasów duńskiej kolonii) i piękniejsze niż w okolicy Colombo plaże cieszyły oko.
Widzieliśmy też trasę jaką pokonywał pociąg, która całkowicie została zniszczona podczas wielkiego tsunami. Przewodnik opowiadał nam, że jest na Sri Lance (nawet niedaleko) muzeum poświęcone ofiarom tego kataklizmu jednak nie poleca jego zwiedzania z uwagi na bardzo naturalistyczne zdjęcia denatów, które po prostu szokują. Sri Lanka została boleśnie doświadczona przez żywioł i ciągle o tym pamięta.
O wynajętych słupkach dawnych marynarzy a obecnie aktorów - poczytasz tutaj - klik
Każde jajo jest dokładnie opisane, ponumerowane, zawiera informację o tym kiedy zostało zebrane.
Byłam też w cynamonowym lesie !!! I to dosłownie. Odwiedziliśmy bowiem wioskę, która leży w otoczeniu przepięknych, niezwykle urokliwych lasów namorzynowych, wśród właśnie drzew cynamowca. Była okazja possać świeżej kory cynamonowej (słodziutka jak cukierek) oraz napić się cynamonowego naparu
Była też okazja odwiedzić "tradycyjną wioskę" Zdaję sobie sprawę, że to typowa atrakcja turystyczna ale i tak było fajnie zobaczyć jak się wygląda maniok, co można przygotować z kokosa i samemu spróbować wyplatać palmy oraz co najważniejsze skosztować mega pysznego jedzenia prosto z naturalnego talerza - czyli liścia. Jak? Po prostu ręką, tak jak lankijczycy. A propos warto dodać, że nawet w knajpkach na zachodnią modę lankijczycy jedzą rękami. Bardzo mi się podobało. Wcześniej ręce zostały solidnie zdezynfekowane arakiem. ;) Można powiedzieć, że miało miejsce zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne odkażanie i nikomu nic nie zaszkodziło.
Wycieczka była niezwykle bogata w różne atrakcje. Jedne podobały mi się bardziej, drugie mniej. Normalna sprawa. Każdy dzień był wykorzystany do maksimum. A Sri Lanka została na zawsze w moim sercu. To faktycznie magiczna kraina. Chciałabym tam jeszcze wrócić.
Piękne widoki, świetne zdjęcia i wspomnienia, pozazdrościć :) Po tych schodach, nie wiem czy chciałabym schodzić, bo wtedy mi się najbardziej kręci w głowie :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i przygoda ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajny wyjazd! A jak pobierają opłaty Ci "rybacy" ? Ktoś podchodzi zrobić zdjęcie, i jest informowany o opłacie ? :) Ten raport dla króla to chyba kopiuj wklej :) Jest zdjęcie tego drzewa? Najlepsze zdjęcie dla mnie - świątynie pod skałami w Dambulla.
OdpowiedzUsuńSuper relacja, piękne przeżycia, piękne zdjęcia. Nie możemy się doczekać, by w końcu gdzieś wyjechać :)
OdpowiedzUsuń