9/22/2019

Tureckie ciekawostki

Oko proroka - po turecku "nazar boncuğu” czyli talizman, który ma nas uchronić przed złem, zawistnym i zazdrosnym spojrzeniem oraz uchronić przed złymi czarami. Ma za zadanie skupiać w sobie te wszystkie złe emocje i energie. Podobnież kiedy pęknie - to znaczy, że zadziałał! Obronił nas przed złem. Wierzyć, nie - wierzyć - nie zaszkodzi sobie przywieźć taką pamiątkę. W Turcji spotyka się go dosłownie wszędzie. Na krzakach, samochodach, drzewach. W formie ozdób wiszących, biżuterii, breloczkach, magnesach i innych duperelach. 




Przyprawy. Osobiście nie kupuję na targach bo a) są zwietrzałe b) po przejściu milionów ludzi wolę się nie zastanawiać ile wirusów tam osiada. Niemniej prezentują się przepięknie. Szafran, sto odmian pieprzu, chili, papryka ostra, słodka. No raj!

Na bazarach non stop jesteśmy częstowani speszjalTI - czyli herbatkami - z różnymi kombinacjami ziół i przypraw jak również zapewne chemii (nie sądzę, że ten róż czy seledyn powstał naturalnie). Niektóre smakują jak chemiczne oranżadki a niektóre dają kopa (np. eukaliptusowa), na którą sama się skusiłam. 
Ponoć nie ma dwóch takich samych herbat sułtana, bo każdy dodaje coś od siebie, tworząc indywidualną kompozycję. 
Piłam, żyję. Zobaczymy jak długo. 


Herbata. Turcja herbatą płynie. Jak słowo daję. Wszyscy piją herbatę. W takich właśnie szklaneczkach. Mijając tureckie miasta i miasteczka widzimy rosłych facetów siedzących i pijących herbatkę. Naprawdę widok niecodzienny. Starsi panowie grają w tryktraka. Młodsi siedzą i grzecznie piją czaj. 
Herbatką jesteśmy częstowani na każdym kroku. Nie wypada odmówić. Jest mocna, dla mnie za bardzo. Natomiast odpowiednio rozcieńczona jest absolutnie najlepszą herbatą jaką piłam. Jest lepsza od tej, którą przywiozłam ze Sri Lanki. Łagodniejsza. 

 Kawa. 
Umówmy się - kawa po turecku to nie są zalewane wrzątkiem fusy ;) to prawdziwa ceremonia, której próżno szukać w restauracjach. Zamawiasz latte - dostajesz takie o popłuczyny (po godzinie czekania).
Prawdziwą kawę parzy się z tygielku. Jest mocna jak smoła i bardzo słodka. Będąc w Kapadocji kupiłam sobie taką dziwną mieszankę - kawy, kakao, kardamonu, daktyli, pistacji i migdałów. Powiem tak, nie moja bajka ale bardzo interesująca kombinacja.
Turkish delight - słodycze, słodycze i przekąski. 
Turcy uwielbiają słodkie. I to widać na każdym kroku. Lokum, baklava, tysiąc rodzajów chałwy, orzeszki w miodzie, orzeszki z sezamem, morwa na słodko. Daktyle oblane winogronowym gęstym sosem. Suszone daktyle, morele w czekoladzie. Oooojejej może się zakręcić w głowie od samego widoku.
Chałwa jest bezkonkurencyjna.

 Bazar.
Powiem szczerze, że trudno jest mi kupować na targach, bazarach, wszędzie tam gdzie trzeba się targować. No nie lubię tej ceremonii. Nigdy nie wiem czy robią mnie w konia czy nie. No ale jak się chce kupić, to trzeba ;)
Tak więc na bazarach jest wszystko. Mydło i powidło. I herbata i turban. Kupiłam sobie nawet torebkę z bambusa ;) jest też mnóstwo podróbek typu Szanele czy Guczi. To prawda, że w drodze do Polski pół samolotu siedziało w Tommym :D
Podobno są całkiem dobrej jakości - nie wiem, nie znam się.
Mój uśmiech wzbudziło przemalowywanie manekinów. W sumie, dlaczego nie!? Kanon piękna jest rzeczą mocno dyskusyjną.


 Sok z granatów.
Pierwszy raz piłam świeżo wyciskany sok z granatów. Kurczę! Ale rześki...słodko - gorzko-kwaśny. Wybitny. Aczkolwiek musiałam rozcieńczać. Samo zdrowie, reszta uroda.
W ogóle widziałam granaty rosnące przy drogach jak u nas mirabelki. I pomarańcze i mandarynki :) Mam nadzieję, że takie obrazki nigdy nie przestaną mnie cieszyć :)
Grilowane kasztany. O jeżynko! jakie dobre. Tzn. mnie smakowały, bo nigdy wcześniej nie jadłam to raz, dwa lubię ziemniaki. A to jakby rozgotowane ziemniaki z orzechowym posmakiem. Na pewno nie po raz ostatni.

Kebab - w tym miejscu powinnam napisać o kebabie. Ja nie jem mięsa, ale moi mięsożerni znajomi byli zachwyceni prawdziwym tureckim kebabem.



I kilka ciekawostek.
1. Istambuł - to największe miasto Turcji i jednocześnie  miasto na świecie, które leży na dwóch kontynentach Europie i Azji. Wcześniej to Konstantynopol.
2. Walutą w Turcji jest lira - na każdym z banknotów figuruje nie kto inny a Ataturk - ojciec wszystkich Turków.
3. Turcja jest 2,5 razy większa od Polski.
4. Główną religią jest islam - co ciekawe w dokumentach takich jak prawo jazdy też jest wpisywana religia.
5. Turcy kochają swoją flagę. Bardzo często widać ją na ulicach, balkonach, nawet w oknach. W knajpkach, galeriach, na ubraniach
6. W Turcji znajduje się miasto Batman - nie byłam ale czyż nie urocza nazwa ?
7. Psy i koty. Spotkałam się z opinią, że w Turcji zwierzęta są źle, barbarzyńsko traktowane. Owszem jest dużo bezpańskich kotów - ale widziałam prawdziwe kociarnie, karmniki, poidełka z wodą. Widziałam zaczipowane psy. Na Sri Lance sprawa wyglądała o wiele gorzej. To, że jest inaczej nie oznacza, że gorzej. Nie wiem tak naprawdę co jest lepsze dla zwierzęcia - życie na wolności czy w przepełnionym schronisku. Trudno moim zdaniem określać. Dla muzułmanina pies jest zwierzęciem nieczystym ale nie widziałam, żeby przepędzali zwierzęta czy okazywali wrogość.
8. Ataturk - ojciec wszystkich Turków zmarł 10 listopada 1938 roku o godzinie 9.05 i ta data zostanie na zawsze w mojej pamięci hehe :)
9. Czy wiedzieliście, że tulipany pochodzą z Turcji!?
10. Turkus - wywodzi się właśnie z Turcji.

Byłaś w Turcji? Masz może jakieś ciekawe wspomnienia albo ciekawostki?
Coś Cię zaciekawiło?

17 komentarzy:

  1. Byłam w Turcji kilka lat temu i muszę przyznać, że było pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Apetycznie dziś u Ciebie, choć na te kolory wolałabym patrzeć niż je smakować :D Ale jak żyjesz, nie jest źle, bierę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamietam jak moja mama po pobycie w Turcji wszystkich obdarowala wlasnie okiem proroka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. to racja, przyprawy wyglądają super, ale na myśl o tym, ile ludzi to dotykało to aż się odechciewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Te kolory wyglądają na prawdę zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oko proroka powiadasz... pierwszy raz się z tym spotykam, lecz nigdy nie byłam w Turcji. Ta kawa z całym rytuałem mnie zaintrygowała, nie powiem, poszukam sobie o niej coś więcej:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Takiej kawy po turecku bym sie napiła, w Turcji raczej szybko nie będę ale... ��

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny zbiór ciekawostek, niewiele wiem o Turcji, a z tą herbatą... aż mam ochotę rzucić kawę i wrócić do herbacianych rytuałów. Zachęciłaś ;). Ja piłam taką herbatę ciekawie doprawioną w fantastycznej libańskiej knajpie w Warszawie – także te naczynka i styl parzenia nie tylko w Turcji, ale też w innych państwach w tamtym rejonie!

    Mam tak samo z targowaniem się i kupowaniem na wagę ;). W Cannes Piotrek chciał kupić lokalny specjał – nugat. Było wiele wersji, sam nugat pyszka, ale... ja miałam opór, żeby go jeść, bo: żadnej daty ważności czy produkcji, a on m.in. z białek robiony, 35-stopniowy upał... no nie wiem. I tam nie trzeba było się targować, nie mają takiej kultury, za to podana cena nieadekwatna do wyobrażenia o tym, co zaraz kupisz. Stoi ogromny kawał nugatu (jak chałwy czy żółtego sera) i prosisz o odkrojenie ociupinki, tylko degustacyjnie. Pani odkrawa więcej niż chciałaś, z całego przekroju tego gigakloca, więc w efekcie okazuje się, że kupiłaś 5x więcej niż planowałaś i płacisz jak za zboże... No nie, nie lubię, nie czuję się swobodnie w takich miejscach.

    A kupowania podróbek nigdy nie zrozumiem. Co jest fajnego w udawaniu, że nosisz drogi ciuch?

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo, bardzo ciekawy wpis, wiele nie wiedziałam :) Jeszcze nie byłam w Turcji, ale mam ochotę już od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na tureckim bazarku pewnie nic bym nie kupiła, ale chciałabym zobaczyć własnym okiem.

    OdpowiedzUsuń
  11. W Turcji byłam dawno, ale smak grilowanych kasztanów pamiętam do dzisiaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. mega jestem ciekawa jak te kasztany smakują! w sumie to najbardziej, bo też nigdy nie miałam okazji próbować :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Już drugi rok wybieram się do Turcji i zawsze coś mi przeszkodzi. Mam nadzieje, że uda się wyruszyć w końcu wiosną:))))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Kawa po turecku to faktycznie ceremonia, a nie szybkie zalanie wrzątkiem. Przyprawy z Turcji są niesamowite.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój czas.

Copyright © 2014 FantasMałgorie , Blogger