Od września ubiegłego roku dojeżdżam do pracy. Niby nic dziwnego. Tysiące ludzi dojeżdżają autobusami do pracy i świat się nie kończy. Ale dla mnie to obyczajowa nowość. Jak żyję, a żyję już całkiem długo, zawsze wszędzie miałam blisko - trzy szkoły na osiedlu, studia piętnaście minut spacerem i 12 lat do pracy też spacerowym krokiem.
Nagle zostałam wtłoczona w tryby DOJEŻDŻANIA MPK DO PRACY.
Stąd mam kilka refleksji.
Autobus jaki jest, każdy widzi. Co ciekawe, w Lublinie na ogół mamy ładne i w miarę czyste Solarisy. Przynajmniej człowiek wie za co płaci niemałe pieniądze, jak i klima jest i nie strach przed żółtaczką. Jest jedno małe ale. Na mniej uczęszczane trasy ( no zgadnijcie kto takową dojeżdża) puszczane są egzemplarze pamiętające chyba transformację ustrojową. Wszystko się w nich telepie, śrubki wesoło podrygując wystukują znane melodie (w tym momencie ponosi mnie wyobraźnia - wyparcie, tłumaczmy to jak chcemy).
Sztuka przetrwania w autobusie rozpoczyna się już w momencie, gdy ten podjeżdża na przystanek. Porzućmy od razu myśl, że po prostu wsiadamy i już. O nie! Tuż przed następuje niema taksacja potencjalnych pasażerów. Kto wsiada i jak. Z moim obserwacji wynika, że 2/3 wsiądzie środkowymi drzwiami, po czym będą się przemieszczać w zależności od wolnego miejsca do przodu, lub do tyłu.
Bo to o ZDOBYCIE MIEJSCA chodzi! odkryłam to już w pierwszym tygodniu. Żeby nie wiem ile było wolnych miejsc, to zawsze to koło ciebie będzie oblegane przez a) skacowanego żula b) matkę z wrzeszczącym dzieckiem c)młodzież przeklętą wyklętą z ryczącym telefonem. Nie ma spokoju!
Zawsze też jest pasażer, któremu siedzenie w dupę uwiera. A że okno otwarte, a że za blisko drzwi, a że za daleko, a że od okna, a że samemu.
Kojarzy Wam się to z Dniem Świra? Prawidłowo! Taka poranna gimnastyka. Ja należę do tych statecznych, co wciska się w kąt i udaje, że mnie nie ma.
Widzisz już znajome twarze, które codzienne towarzyszą ci w destynacji. Wiesz dobrze, że chłopak ze słuchawkami wysiądzie na tym przystanku a młoda matka na tamtym. Wiesz, że za chwilę wsiądzie starsza Pani z grubym warkoczem i zastanawiasz się czy młody biznesmen zdąży czy nie zdąży w przyciasnych spodniach dobiec zgrabnie jak sarenka do autobusu.
Oddzielną kwestią są odgłosy. Co się dzieje kiedy zapomnisz zabrać ze sobą słuchawek? Otóż na bank słyszysz wrzask dzieci. W sumie to się im nie dziwię, o szóstej trzydzieści też bym chętnie sobie na głos czasem poryczała, albo pobiadoliła jak starsza pani.. Wy też tak macie, że zawsze się jakaś menduła trafi. No nie wiem, magia przyciągania jęczących, a że łupie w kręgosłupie, a że drogo, a że pis to to a peo tamto, a że pogoda taka śmaka i owaka.
Młodzież wyklęta notorycznie puszcza ordynarne dicho z telefonu, obwieszczając świat swój nonkonformizm w bluzach z wilkiem i Polską walczącą, co strasznie kaleczy moje resztki patriotyzmu.
Smarki, charki i kichania to jakby natura, wiadomo. Jednakowoż tak jakoś niesmacznie się robi.
Ale wiecie co...cisza jest jakaś taka...niezręczna. Ileż można wpatrywać się w okno znanej trasy.
Od odgłosów gładko przechodzimy do zapachów. Niniejszym oficjalnie postuluję o posiadanie ważnej legitymacji umycia się przed wsiadaniem do komunikacji miejskiej. Ludzie, lato! Mieszanina perfum, potu i ...cebularzy. Oto prawda o MPK.
Do kobiet!- intensywne perfumy BYĆ MOŻE pachną ładnie (wszak zapach to kwestia indywidualna) ale zmieszana w tym tyglu, przyprawia o ból jestestwa każdego, kto jedzie więcej niż pięć minut!
Do mężczyzn! porzućcie zasadę ubierania dzień wcześniej noszonych skarpetek na lewą stronę. To nie działa. Podobnie jak ta koszulka z przed dwóch dni wyciągnięta z kosza na pranie. Nie!
Do ludzi spożywających śniadanie w porannym autobusie - BŁAGAM TYLKO NIE CEBULARZE!! W moim cebulowym mieście to udręka. Jakkolwiek lubię cebulę, to serio, ranoOOO? ranoooo - teraz mi się cebularze kojarzą z potem. Ble!
Do kobiet!- intensywne perfumy BYĆ MOŻE pachną ładnie (wszak zapach to kwestia indywidualna) ale zmieszana w tym tyglu, przyprawia o ból jestestwa każdego, kto jedzie więcej niż pięć minut!
Do mężczyzn! porzućcie zasadę ubierania dzień wcześniej noszonych skarpetek na lewą stronę. To nie działa. Podobnie jak ta koszulka z przed dwóch dni wyciągnięta z kosza na pranie. Nie!
Do ludzi spożywających śniadanie w porannym autobusie - BŁAGAM TYLKO NIE CEBULARZE!! W moim cebulowym mieście to udręka. Jakkolwiek lubię cebulę, to serio, ranoOOO? ranoooo - teraz mi się cebularze kojarzą z potem. Ble!
I tak sobie jedziemy z punktu A do punktu B.. Czasem opóźnieni, czasem zaspani, otumanieni smrodem albo zawiani powietrzem. Czasem trafi się sensacja, że ktoś będzie miał krwotok z nosa, albo wejdą kanary.
Codzienność.
Na koniec przypomniał mi się dialog z "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz"
– Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
– No, ubierasz się pan.
– W płaszcz – jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
– Fakt!
– Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
– I zdążasz pan?
– Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu.
I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.
Aha i jeszcze przypomina mi się takie hasło promujące bardziej ekologiczny styl życia..
że z okien samochodu zobaczysz trzy kolory (zielony, czerwony, żółty - kojarzycie - sygnalizacja świetlna) a z okiem autobusu - tęczę ! (pod warunkiem, że są czyste. Te szyby one ;)
że z okien samochodu zobaczysz trzy kolory (zielony, czerwony, żółty - kojarzycie - sygnalizacja świetlna) a z okiem autobusu - tęczę ! (pod warunkiem, że są czyste. Te szyby one ;)
I tym optymistycznym akcentem, codziennie sobie wmawiam, że mogło być gorzej. Ja dojeżdżam tylko ok. 20 minut ;) I jest cacy jak tylko zabiorę słuchawki i siądę tak, żeby mnie nikt nie zaczepiał. Pomału opanowuję tą sztukę ;)
PS. To ja jestem ten dzik.
Dojeżdżacie MPK ? Jakie macie obserwacje?
PS. To ja jestem ten dzik.
Dojeżdżacie MPK ? Jakie macie obserwacje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój czas.